Recenzja Asusa Transformer Book T100

Transformer Book to urządzenie, które w linii prostej pochodzi od serii Transformer Asusa. To urządzenie to swoista hybrydą, będącą połączeniem tabletu i stacji dokującej z klawiaturą, a w efekcie netbookiem. Czy T100 okaże się kontynuatorem dobrej marki tajwańskiego potentata? Czy okaże się godnym wydania na jego zakup kwoty rzędu  półtora tysiąca złotych? Przekonajcie się sami!

Przeczytaj koniecznie >> Recenzja ASUS VivoTab Smart – z „okienkami” mu do twarzy

 Loading ...

Transformer Book konstrukcyjnie nie różni się wiele od testowanego w ubiegłym roku Transformera TF300TL. Fakt, pod względem specyfikacji bliżej mu do tabletu VivoTab Smart, ponieważ na jego pokładzie znajdziemy następujące podzespoły:

Układ Intel Z3740 o taktowaniu 1,33 GHz nie obiecuje topowej wydajności, w zamian za to powinien natomiast okazać się energooszczędny. Wspomagają go tu 2 GB pamięci RAM, a także zintegrowany z procesorem układ graficzny Intel HD, który również powinien wystarczyć tylko do podstawowych zadań. Na co warto zwrócić uwagę, to brak wbudowanego aparatu cyfrowego. Pozostała jedynie kamerka rozmów wideo.  Dość wspomnieć, że w sprzedaży dostępna jest wersja z dyskiem HDD o pojemności 500 GB zamontowanym w stacji dokującej.

Tablet – zawartość opakowania, budowa, jakość

Wewnątrz szarego, tradycyjnego w swoim projekcie dla tabletów Asusa opakowania, nie odnajdziemy zbyt wiele dodatków: ładowarka sieciowa i przewód USB. Prawdopodobnie powinna się tu jeszcze znaleźć instrukcja obsługi, jednak możliwe, że utknęła w którejś z redakcji.

Tablet jaki jest, każdy widzi. T100 to klasyczna „dachówka”. Jego panel frontowy stanowi błyszcząca powierzchnia skrywająca ekran umieszczony wewnątrz szerokiej na około 2cm nieaktywnej ramki. Owszem, owa połyskująca powierzchnia nie powoduje, że odczyt zawartości matrycy jest szczytem komfortu, jednak z drugiej strony nie wpływa jakoś bardzo negatywnie na obejrzenie tego co jest prezentowane na ekranie nawet w dużym nasłonecznieniu. Fakt, maksymalna jasność matrycy mogłaby być wyższa, ale dramatu nie ma. Niewątpliwą wadą, jaką odnotują esteci i miłośnicy szmatek, jest bardzo duża skłonność do chwytania odcisków palców. Tłuste mazaje są wręcz wszędobylskie. Plusem jest łatwość z jaką można je usunąć.

Matryca zastosowana w T100 to panel wykonany w technologii IPS (In Panel Switching). Oznacza to praktycznie pełne kąty patrzenia. Bez zarzutu są kontrast i odwzorowanie kolorów. Rozdzielczość 1366 x 768 pikseli może nie powala na kolana, jednak z drugiej strony, dzięki dobrej jakości samej matrycy pozwala cieszyć się naprawdę dobrym obrazem. Nie można również ekranowi nic zarzucić pod względem reakcji na polecenia dotykowe. Funkcje te są niemal perfekcyjne. Do tego w produktach Asusa zdążyliśmy się już przyzwyczaić.

Na panelu frontowym odnajdziemy logo Asusa oraz producenta systemu operacyjnego – Microsoft. Należy bowiem zaznaczyć, że Transformer Book pracuje pod kontrolą 32-bitowej wersji systemu Windows 8.1. Nie można zapomnieć o znajdującym się na górze obiektywie kamerki rozmów wideo. Umożliwia ona przechwytywanie obrazu w jakości HD i choć przy słabszym oświetleniu obraz zaczyna być zaszumiony, to jego płynność jest wciąż na zadowalającym poziomie.

U dołu, pośrodku ramki odnajdziemy jedynie logo systemu Windows, obowiązkowy znak charakterystyczny dla urządzeń pracujących pod kontrolą systemu operacyjnego potentata z Redmond.

Panel tylny T100 to wypolerowane tworzywo w kolorze stalowym. Jeśli przyjrzeć się mu z bliższej odległości, zauważymy strukturę, choć może bardziej wzór przypominający słoje drzewa, który skrywa się pod lakierowaną powierzchnią. Wbrew pozorom, tablet leży dobrze w dłoni, choć z pewnością nie trzyma się on tak powierzchni skóry jak warstwa gumy, coraz częściej stosowana w urządzeniach mobilnych. Wbrew pozorom również, szczerze mówiąc jest to wyczyn przy tak wysoce spolerowanej strukturze, panel tylny nie nosi śladów użytkowania. Nie zauważyłem na nim widocznych rysek, otarć, pomimo faktu, iż egzemplarz, który otrzymałem do testu, przeszedł już niejedno. Plus za jakość tworzywa.

W tablecie, o czym należy wspomnieć, odnajdziemy w zasadzie pełen komplet interfejsów. I tak, u góry, po prawej stronie odnajdziemy slot kart microSD.

Nieco niżej pozostałe złącza: microHDMI i microUSB, a tuż pod nimi gniazdo jack 3,5 mm.

Na górze z kolei umiejscowiono przycisk zasilania tabletu, a przy przyległym narożniku, na lewej krawędzi urządzenia znalazły się przycisk regulacji głośności oraz klawisz ekranu startowego, czyli interfejsu Metro. Wszystkie przyciski zostały osadzone dość głęboko, choć są wyraźnie wyczuwalne, posiadają wyraźny skok i wymagają stosunkowo silnego nacisku. Jedyne zastrzeżenia mam do klawisza głośności, który sprawia wrażenie nieco zbyt luźno zamocowanego.

Ostatnim elementem umieszczonym na dolnym boku T100 jest dedykowane złącze stacji dokującej.

Stacja dokująca to jednocześnie pełnowymiarowa klawiatura, której podpięcie do T100 odbywa się za pośrednictwem wspomnianego wyżej złącza. Jej panel górny wykonano z szczotkowanego aluminium lub tworzywa je przypominającego. Plus za odporność na zarysowania i nie łapanie odcisków palców.

W klawiaturze zastosowano klawisze typu „chiclet”. Są one dość duże aby wygodnie trafiać w nie palcami, choć niewielkie zastrzeżenia można mieć do przerw między nimi. Zostało to wymuszone wymiarami samego akcesorium i osobie nieprzyzwyczajonej może sprawiać kłopoty z płynnym pisaniem w początkowej fazie rozpoczynania przygody z T100.

W stacji/klawiaturze znalazł się również touchpad z dwoma przyciskami. Wykonano go z tworzywa, które dość szybko się wyciera, co widać nawet na powyższej fotce. Jego działanie niestety nie należy do perfekcyjnych. Potrafi bowiem ni stad ni zowąd przestać reagować po to, aby przenieść po chwili kursor w przeciwległy róg ekranu. W dodatku jest w chwilach „zawahań” bardzo nieprecyzyjny, co w połączeniu z faktem, iż całość jest zjawiskiem nagminnym sprawia, że używanie go nie należy do szczytów ergonomii. Minus.

Spodnia część klawiatury to już matowe tworzywo. Jego jednolitość rozbijają sporej wielkości, gumowe nóżki, a także widoczne łebki wkrętów łączących całą konstrukcję stacji.

Klawiatura to również port USB, zgodny ze standardem 3.0. Szkoda, że producent, podobnie jak miało to miejsce w przypadku serii Transformer, nie pomyślał o wyposażeniu klawiatury w wbudowaną baterię. Pozwoliłoby to w wydatny sposób zwiększyć żywotność całego urządzenia.

Ostatnim elementem klawiatury jest ruchome gniazdo, w którym osadzamy tablet. Właściwe połączenie obydwu elementów oznajmiane jest charakterystycznym dla Windows 8 dźwiękiem podłączania zewnętrznego urządzenia. Całość natychmiast rozpoczyna pełną współpracę. Warto przy tej okazji dodać, iż widoczny na powyższym zdjęciu przycisk nie służy do włączania/wyłączania urządzenia. To klawisz zwalniający blokadę tabletu w stacji. Całość, już jako netbook, po zmontowaniu wygląda tak:

Połączenie obydwu elementów jest bardzo stabilne. Jeśli zwrócimy uwagę na dokładne zatrzaśnięcie blokady, bez obaw możemy całość podnosić trzymając za ekran. Nie ma mowy o niestabilności, wyginaniu się czy wypinaniu „dachówki” z klawiatury. Jedynym mankamentem jest to, że przy maksymalnym odchyleniu ekranu (przy połączonych elementach) T100 przestaje stabilnie leżeć na podłożu. Producent nie pomyślał o zaopatrzeniu „łapy” trzymającej tablet w gumowe podkładki. Skutkiem tego, przy maksymalnym otwarciu matrycy, góra netbooka podnosi się i opiera się na tworzywie. W tym momencie urządzenie zaczyna „tańczyć” na powierzchni biurka. Minus.

System, wydajność, wrażenia z użytkowania

Asus Transformer Book T100 pracuje pod kontrolą 32-bitowej wersji systemu Windows 8.1. Jak sprawuje się w codziennym użytkowaniu? Sercem urządzenia, przypomnijmy, jest procesor architektury Bay Trait T, Intel Atom Z3740. To cztery rdzenie Silvermont, wykonane w 22-nanometrowym procesie technologicznym i połączone z zintegrowanym układem graficznym bliskim temu, z jakim mamy do czynienia w desktopowych chipach Ivy Bridge. Prawda jest taka, że tablet pracuje w oparciu o ten procesor po prostu świetnie. T100 bez problemu stanie do walki z typowym, codziennym użytkowaniem, czyli przeglądaniem stron internetowych (nawet z otwartymi w przeglądarce kilkunastoma zakładkami), oglądaniem filmów w jakości nawet FullHD. Między innymi, dzięki obsłudze przez GPU bibliotek DirectX 11, tablet z powodzeniem pozwoli na komfortową i płynną rozgrywkę choćby w tytuły takie jak „World of Warcraft”.

Nie łudźmy się jednak, iż oto mamy w dłoniach potwora wydajności. T100 jest wydajny, ale nie bezgranicznie. Dlatego choćby wspomniany w zajawce „Diablo II” nawet się nie uruchomi. Nie wspominając już o bardziej wymagających grach. Nic w tym dziwnego, skoro moc procesora zastosowanego w T100 kształtuje się na poziomie 215 punktów w 3DMark 11, 1227 punktów w PC Marku Accelerated czy 2768 punktów w Fritz Chess Benchmark.

Na spore uznanie zasługuje bateria zastosowana w Transformer Book T100. Pojemność 8060 mAh (31 Wh) w zupełności wystarczy na 7 – 7,5 godziny intensywnego użytkowania urządzenia przy włączonym trybie oszczędnym systemu Windows. Katorgą natomiast jest ładowanie baterii. Jeśli macie możliwość, zaplanujcie tę czynność na noc, tak aby podłączyć tablet do gniazdka w czasie, kiedy będziecie spać. Ładowanie ogniwa, przy założeniu, że nie używacie urządzenia, trwa co najmniej 6 godzin.

Nieco zastrzeżeń można mieć do anteny modułu Wi-Fi. Choć sam podzespół sprawuje się bardzo dobrze w kwestii łączenia z siecią, podłączania do sieci domowej po wybudzeniu, etc., to za sprawą (prawdopodobnie) wspomnianej anteny dość łatwo traci zasięg. W odległości ok. 1 m od routera wskaźnik systemu pokazuje wszystkie kreski. Już 4 – 5 m od routera, gdzie T100 był oddzielony dwiema ścianami (tak sprawdzam wszystkie testowane urządzenia – blok z płyty), zasięg wahał się pomiędzy jedną, dwiema kreskami.

Aby formalności stało się zadość, pozostaje jeszcze przyjrzeć się zdjęciom, z racji nieobecnego aparatu, wykonanym kamerką rozmów wideo. Jest to nieco kłopotliwe, aby trzymając tablet ekranem zwróconym w kierunku fotografowanego obiektu wykonać celne ujęcie, ale cóż… Jest ryzyko, jest zabawa. Efekt jest taki:

Jakość jest… słaba, choć na poziomie niewiele niższym, aniżeli niejednokrotnie prezentują to wbudowane aparaty cyfrowe.

Podsumowanie

Asus Transformer Book T100 to po raz kolejny znakomity pomysł tajwańskiego potentata na połączenie kilku urządzeń w jedno. Nie po raz pierwszy mamy do czynienia z hybrydą będącą dziełem inżynierów Asusa. Wystarczy wspomnieć chociażby serię androidowych Transformer Padów czy PadFone’ów. Tym razem jednak Asusowi udało się stworzyć coś, co nie tylko jest bardzo dobrym tabletem, ale i stanowi znakomitą alternatywę dla osób poszukujących niedużego notebooka.

Nie ma róż bez kolców, zatem i w T100 producent nie ustrzegł się błędów. Nie oszukujmy się, cena oscylująca w granicach niespełna 1.500 złotych wymusza oszczędności. Brak aparatu, niewielka pojemność dysku (niezbędnym minimum jest opcja z dyskiem 64 GB), a także niuanse w postaci braku stopek na zapięciu tabletu czy nie do końca poprawnie działający touchpad. Przy tym wszystkim jednak, dzięki bardzo dobremu ekranowi z perfekcyjnym dotykiem, niezłej baterii, która staje się świetnym ogniwem jeśli rozpatrywać T100 jako notebooka, a także wysokiej jak na tę półkę cenową jakości materiałów i wykonania T100 może, a nawet powinien stać się łakomym kąskiem dla każdego, kto poszukuje wszędobylskie…, tfu, wszechstronnego urządzenia mobilnego.

ASUS Transformer Book T100

Nasza ocena 5/6

+ bardzo dobry wyświetlacz z perfekcyjnymi funkcjami dotykowymi;
+ bardzo wysoka jak na te klasę jakość wykonania;
+ wydajna bateria;
+ pełen system Windows 8.1;
+ dobrej jakości głośniki;
+ praktycznie pełen asortyment portów, w tym pełnowymiarowy USB 3.0;
+ cena;

– brak aparatu;
– nieprecyzyjny touchpad;
– niska stabilność urządzenia przy otwartym ekranie.

Sprzęt do testów dostarczył:

Maciej Rosiński: Jestem miłośnikiem gadżetów i nowoczesnych technologii, fanem Xiaomi i MIUI. Lubię język polski i choć nie jestem absolwentem dziennikarstwa, staram się poprawnie wysławiać i pisać po polsku, a piętnować wszelkie przejawy niepoprawności językowej. Od kilkunastu lat udzielam się w dziennikarstwie, od kilku, jako "naczelny recenzent" ;) portalu Tablety.pl.
Powiązane wpisy
Disqus Comments Loading...

W serwisie wykorzystywane są pliki cookies. Stosujemy je w celach zapewnienia maksymalnej wygody użytkownika oraz do zbierania informacji statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki.