Recenzja: Battlefield: Bad Company 2 na iPada

Battlefield: Bad Company 2 to bez wątpienia jedna z lepszych gier FPS na konsole obecnej generacji (na komputery PC zresztą też). Na początku czerwca pojawiła się wersja dla iPada, która jednak z oryginałem nie ma zbyt wiele wspólnego. Czy warto w ogóle zawracać sobie tym tytułem głowę?

Ciężkie początki

Przy pierwszym uruchomieniu gry musimy wybrać jeden z trzech dostępnych sposobów sterowania, który oczywiście można później zmienić w ustawieniach. Niestety, wszystkie z nich działają w sposób nieco irytujący – z czasem można się przyzwyczaić, ale do ideału im daleko. Początek pierwszej misji to krótki trening, w trakcie którego nauczymy się poruszać naszym bohaterem i oczywiście strzelać. Druga misja wprowadza nas natomiast w tajniki prowadzenia pojazdów – i tu dopiero zaczynają się schody. Sterowanie pojazdami to istny koszmar – jest mało intuicyjne i nie działa tak jakby się można było spodziewać. O ile jazda na wprost nie sprawia większych problemów, o tyle wykonanie poprawnego, płynnego skrętu graniczy z cudem. Zdarzało mi się kończyć trasę jadąc tyłem, bo obrócenie czołgu we właściwą stronę zajęłoby mi zbyt dużo czasu. Natomiast samo strzelanie z pojazdów zostało zrobione poprawnie i daje trochę frajdy, szczególnie że w trakcie kampanii dla jednego gracza będziemy z nich korzystali dość często.

„Kampania” dla jednego gracza

Kampania w przypadku Battlefield: Bad Company 2 na iPada to zdecydowanie zbyt górnolotne słowo. Składa się ona z 14 misji, z których niektóre można ukończyć w dosłownie 2-3 minuty. Całą zabawę w trybie jednoosobowym można z powodzeniem zaliczyć w 3-4 godziny (zależnie od wybranego poziomu trudności), co jest zdecydowanie czasem zbyt krótkim.

No, ale w końcu nie liczy się ilość, ale jakość – niestety, tej również nie znajdziemy w grze zbyt wiele. Misje są wprawdzie dość różnorodne, a arsenał wystarczająco bogaty, ale poza tym jest po prostu przeciętnie. Inteligencja naszych przeciwników kuleje na każdym kroku. Nie raz można spotkać się z wrogiem stojącym na wyciągnięcie ręki i nie reagującym na naszą obecność. Przeciwnicy potrafią również schować się za nieistniejącą osłoną (czyli po prostu kucnąć na środku pola walki) albo wykonać bezsensowny bieg w naszym kierunku bez otwierania ognia. Detekcja kolizji także pozostawia wiele do życzenia: czasem zostajemy trafieni mimo schowania się za osłoną, a czasem możemy stać bez ruchu, a kule nas omijają. Widać to bardzo dobrze podczas zbiegania schodami, gdy stojący na samym dole żołnierze trafiają nas w jakiś cudowny, przeczący zasadom fizyki sposób.

Nasza kompania, w której rozpoznamy bohaterów z „dużej” wersji gry, ma być teoretycznie pomocna w przedzieraniu się przez kolejne zastępy wrogów. Niestety, ich inteligencja nie odbiega znacząco od inteligencji przeciwników, co sprawia, że na polu walki są niemal całkowicie bezużyteczni. Jest to szczególnie irytujące gdy drogę do skrzyni z amunicją zastępuje nam tylko jeden wróg, którego nasz kompan nie potrafi ustrzelić, mimo że znajduje się od niego w odległości co najwyżej kilku metrów.

Rozgrywkę w trybie jednoosobowym mogą nam nieco wydłużyć osiągnięcia – zdobycie niektórych z nich wymaga przejścia gry więcej niż jeden raz.

Oprawa

Zacznę od oprawy dźwiękowej, która stoi na całkiem przyzwoitym poziomie – oczywiście pod warunkiem skorzystania ze słuchawek lub podłączenia iPada do zewnętrznych głośników. Muzyka utrzymana jest w klimacie znanym z „dużej” wersji gry, a odgłosy broni i pojazdów są zrobione tak jak trzeba. Czasem zdarza się, że odgłos wystrzału dochodzi do nas z trochę innej strony niż powinien, ale dzieje się to na tyle rzadko, że nie przeszkadza w rozgrywce.

Niestety, z oprawą wizualną nie jest już tak dobrze. Tekstury są słabej jakości, roślinność jest płaska, a wszechobecne postrzępienia, brzydkie rozmycia i kanciastość obiektów rażą i odbierają i tak niespecjalnie wielką przyjemność z gry. To zdecydowanie aspekt, do którego należało się bardziej przyłożyć, bo w dzisiejszych czasach gracz nawet od iPada wymaga znacznie więcej, a konkurencja potrafi robić gry, które wyglądają o niebo lepiej.

Multiplayer

Największą zaletą Battlefield: Bad Company 2 w wersji na konsole i komputery PC był świetny, wciągający tryb wieloosobowy. Liczyłem, że na iPadzie multiplayer będzie równie dobry. Po zalogowaniu okazało się, że gra oferuje tylko trzy mapy oraz dwa tryby rozgrywki (Deathmatch i Team Deathmatch). Lokacje są dość małe, a jakość ich wykonania jest porównywalna z trybem jednoosobowym – czyli bez rewelacji. Ale ponieważ w trybie multiplayer warstwa wizualna ma drugorzędne znaczenie, postanowiłem pozbyć się uprzedzeń i rzucić w wir sieciowej zabawy. Grać można zarówno za pośrednictwem Internetu (WiFi, 3G), jak i połączenia Bluetooth.

Tryb wieloosobowy jest z całą pewnością najlepszym elementem tego tytułu. Warto jednak najpierw poćwiczyć trochę w trybie dla jednego gracza, bo bez opanowanego sterowania będziemy raczej mięsem armatnim niż pełnoprawnymi uczestnikami rozgrywki. Okazjonalnie zdarzają się problemy z połączeniem – gracze teleportują się nagle z jednego miejsca w drugie, czasem też nie da się wrócić do gry po zaliczeniu zgonu – ale to raczej incydenty niż norma. Nie ma również (przynajmniej na razie) problemu ze znalezieniem graczy do wspólnej zabawy. Nie jest to jednak (przynajmniej dla mnie) gra, w którą da się grać „po sieci” godzinami, ale mając wolne 15 minut zawsze można rozegrać szybki meczyk.

Podsumowanie

Battlefield: Bad Company 2 w wersji na iPada nie jest grą wybitną – to po prostu tytuł przeciętny, który nie powala ani oprawą graficzną, ani wciągającą fabułą, ani też długością rozgrywki. Ja osobiście spodziewałem się czegoś lepszego, bo marka powinna zobowiązywać. Nie mogę jednak powiedzieć, że zakup tej gry to wyrzucenie pieniędzy w błoto, aczkolwiek cena 8 euro jest według mnie nieco wygórowana jak na standardy AppStore – ja bym poczekał na jakąś promocję.

OCENA: 6/10


PLUSY:
+ Bogaty arsenał
+ Tryb multiplayer
+ Oprawa dźwiękowa

MINUSY:
– Sterowanie, szczególnie pojazdami
– Słaba inteligencja przeciwników i członków oddziału
– Krótka kampania dla jednego gracza
– Przeciętna oprawa wizualna

Bartosz Romanowski: Programista z zawodu i pasji, miłośnik wszelkiego rodzaju gadżetów, technologii mobilnych i produktów Apple. Uzależniony od aktualizacji oprogramowania i instalowania wersji beta aplikacji. Pisze bo lubi – kiedyś o grach, teraz o tabletach (tutaj) i na tematy związane z ogólnie pojętym tworzeniem serwisów internetowych (gdzie indziej). Ponieważ jego hobby jest związane z pracą i na odwrót, spędza przed komputerem zdecydowanie zbyt wiele czasu. W wolnych chwilach lubi pograć na konsoli – najchętniej w coś co nie wymaga myślenia.
Powiązane wpisy
Disqus Comments Loading...

W serwisie wykorzystywane są pliki cookies. Stosujemy je w celach zapewnienia maksymalnej wygody użytkownika oraz do zbierania informacji statystycznych. Jeżeli nie wyrażasz zgody - zmień ustawienia swojej przeglądarki.